To był dziesiąty dzień odkąd mieszkał ze swoim nowym współlokatorem. Obiecał sobie, że w końcu się ogarnie i zacznie rozglądać się za jakimś innym mieszkaniem, gdyż mógł tu zostać maksymalnie dwa tygodnie. Wiedział, że ma coraz mniej czasu, jednak nie dziś. Chciał dać sobie jeszcze jeden dzień spokoju, bo dziś były jego dziewiętnaste urodziny. Nikomu o nich nie mówił, z resztą i tak nie za bardzo miał komu. Mati to była przeszłość, tak samo jak jego byli partnerzy Leon i Marcin, a mimo wszystko od paru dni czuł wewnętrzny spokój. To wszystko dzięki Miłoszowi, który...
- Siema Maciek. Co tak zamulasz? - Odezwał się kobiecy głos.
Do kuchni właśnie wpadła Paula. Trochę go to przerażało, bo potrafiła skradać się jak kot, w szczególności wtedy, gdy niespodziewanie pojawiała się w ich mieszkaniu. Chłopak wyrwał się z zamyślenia. Siedział przy stole i wpatrywał się w pusty talerz. Nawet nie zorientował się kiedy pochłonął cały obiad.
- Yyy... ja... no... a zamyśliłem się... no i... - Zaczął dukać, ale Paula najwyraźniej nie była zainteresowana jego wyjaśnieniami.
- Miłosz jest? - Wtrąciła się.
- Nie... yyy... wyszedł na uczelnię... - Powiedział po chwili zastanowienia.
- Yhy... to nawet dobrze się składa. Chciałam z tobą pogadać. - Wyszczerzyła się po czym usiadła tuż obok.
- Yyy... ze mną? - Chłopak był wyraźnie zaskoczony.
- No tak. Co tam u ciebie? Wszystko dobrze? - Rozsiadła się, jakby miała w zamiarze dłuższą konwersacje.
- Taak... yyy... tak, dobrze... - Poczuł się niepewnie.
- Fajnie... - Na jej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech. - Uczysz się? Pracujesz gdzieś?
To pytanie go zmroziło. Czy wiedziała o nim więcej niż mogło się wydawać? Czy Miłosz się wygadał, a ona próbowała go podpuścić i wyciągnąć jakieś informacje? Ale po co? Przecież nie umawiał się już z facetami i nikogo do siebie nie zapraszał, choć mógłby, bo Miłosz zapewniał go, że nie ma nic przeciwko jeśli nadal będzie sobie „dorabiał” w ten sposób.
- Yyy... nie... to znaczy... teraz... ja... szukam pracy. - Skłamał czując świdrujące spojrzenie kobiety.
-
To świetnie. Dobrze jest usamodzielnić się w młodym wieku. -
Skwitowała, po czym zadała kolejne pytanie. - Czyli... pewnie często
jesteś na mieszkaniu. Wpada tu ktoś czasem?
- Wpada? Yyy... - Jego puls przyspieszył. - Nie.... niee... raczej nie...
- Nie? Nikt? - Drążyła jakby oczekiwała innej odpowiedzi. - Na pewno nikt tu nie przychodzi?
- No... nie... nie... - Przełknął ślinę. - Do mnie nikt... na prawdę... nikt...
- Do ciebie? Ach, miałam na myśli Miłosza. - Zdziwiła się tym wyjaśnieniem, jakby było to oczywiste o kogo pyta. - Czy ostatnio ktoś go odwiedzał?
- Nie... tylko ty... nikt inny tutaj nie przychodzi. - Odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Żadna inna dziewczyna? - Drążyła dalej.
- Yyy... nie... nie... - Maciek nie wiedział do czego zmierza to przesłuchanie.
- Na pewno? Nie kryjesz go? - Nie odpuszczała coraz bardziej poirytowana.
- Nie... na prawdę... - Czuł się coraz bardziej osaczony.
- To pewnie gdy wychodzi... - Powiedziała sama do siebie, a ślad po jej uśmiechu znikł. - A często wychodzi?
-
Raczej nie... nie często... w sumie nie wiem... ale... raczej nie... -
Odpowiedział starając się przypomnieć wszystkie takie sytuacje.
- Od zawsze kleiły się do niego jakieś wypizdrzone lafiryndy. Teraz na pewno też. Jestem tego pewna. - Skwitowała ze złością. - Jeszcze niedawno błagał mnie, żeby zostawała na noc, a teraz... Pewnie znalazł jakąś szmatę do ruchania...
Paula spojrzała w okno po czym wstała, pożegnała się i wyszła zostawiając chłopaka samego.
Starał się połączyć ze sobą wszystkie fakty i doszedł do wniosku, że Paula podejrzewa Miłosza o zdradę z inną kobietą, gdyż... nie uprawiają seksu tak często jak wcześniej? Ale przecież to z nim się rucha każdego dnia odkąd po raz pierwszy mu obciągnął. Uświadomił sobie, że w mniemaniu Pauli to właśnie on jest tą „wypizdrzoną lafiryndą” czy „szmatą do ruchania”. To on się niemal ślini na samą myśl o wielkim kutasie Miłosza. To on - jego współlokator Maciek - daje się mu ruchać, nie jakaś tam laska. Co by sobie Paula pomyślała, gdyby znała prawdę? - zastanowił się i od razu przeszły go dreszcze. Nie chciał zadzierać z kobietą, bo była chorobliwie zazdrosna o swojego partnera. Był tym „trzecim” co z jednej strony nie napawało go dumą, z drugiej jednak bardzo go podniecało. W końcu to jego wybrał Miłosz. Uśmiechnął się sam do siebie przywołując te kilka wspólnych razy, gdy oddawał się mężczyźnie.
Co prawda był to tylko i wyłącznie seks bez namiętności, bo Miłosz mówił, że są tzn. „friends with benefits” - czego znaczenie Maciek musiał sprawdzić w internecie. Mimo to, z każdym kolejnym razem chłopak czuł coraz większą bliskość z mężczyzną. Całowali się tylko raz, było to w ramach „testu” dla Miłosza i nigdy tego nie powtórzyli czego Maciek żałował. Chciał zbliżyć się do mężczyzny jeszcze bardziej, ale wiedział, że jedyną bliskość na jaką mógł sobie pozwolić był seks. Tylko wtedy byli na prawdę blisko siebie. W każdej innej sytuacji czuł dzielący ich dystans. Byli po prostu kumplami, bez żadnego związku emocjonalnego.
Zastanawiał się czy może uda mu się przebić ten dzielący ich mur i zbliżą się do siebie tak na prawdę, ale w tej samej chwili uświadomił sobie, że jedną z przeszkód była Paula. Nie chciał stawać pomiędzy nimi choć słyszał ich codzienne kłótnie i jakby nie patrzeć, udało mu się przywłaszczyć jedną ze ich wspólnych „sfer”, którą kiedyś dzieli. Było mu smutno, że może liczyć tylko na tyle, ale cieszył się, że właśnie te wspólne chwile tak pozytywnie wpływają na jego nastrój. Zaczął sobie wyobrażać co będą robić, gdy mężczyzna wróci z uczelni. Właśnie to chciał sprezentować sobie na urodziny - satysfakcjonujący seks z...
Nagle usłyszał dźwięk dzwonka swojego telefonu. Spojrzał na wyświetlacz - to była mama.
- Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam! - Usłyszał głos rodzicielki, gdy tylko odebrał. - Wszystkiego najlepszego, synku!
Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Dość długo nie widział się z mamą, dlatego każda rozmowa telefoniczna podnosiła go na duchu, w szczególności gdy miał doła, o którym nie chciał mówić. Nie mógł szczerze powiedzieć co go trapi, bo kobieta na pewno nie przyjęłaby tego dobrze, w szczególności gdyby się dowiedział jak bardzo rozwiązły jest jej syn. Dlatego starał się poruszać neutralne tematy, takie jak chociażby szkoła, o której zawsze rozmawiali. Jednak w tamtej chwili bardzo tego pożałował, gdyż całkowicie zapomniał, że przecież z niej zrezygnował.
- COOO? - Kobieta była w szoku słysząc o przerwaniu edukacji. - Maciek, czy ty sobie zdajesz sprawę z tego co ty robisz? Przecież musisz ją ukończyć! Potem wybrać jakiś kierunek na studiach... musisz myśleć o swojej przyszłości!
- Ale... ja... ja nie wiem czy chcę... iść na studia... - Nie był przygotowany na obronę swoich racji właśnie w tym momencie.
- Przecież teraz każdy musi mieć jakieś studia! Wiesz jak ciężko było mi znaleźć jakąkolwiek pracę, żebyśmy mieli za co żyć? Chciałam żebyś nie był zmuszony do emigracji za granicę jak ja! - Niemal krzyczała.
Maciek kompletnie się nie spodziewał tak ostrej reakcji. Domyślał się, że mama nie będzie zadowolona z jego wyboru, ale założył, że tylko trochę pomarudzi i odpuści. Rzeczywistość była jednak bardziej brutalna i przez kolejne kilkanaście minut wysłuchiwał jak wielki błąd popełnił.
Gdy w końcu rozmowa dobiegła końca wrócił do swojego pokoju i rzucił się na łóżko. Leżał tak przez dłuży czas myśląc o tym co usłyszał. Czuł się fatalnie, bo słowa krytyki ze strony mamy bolały go jeszcze bardziej niż opinie jakie krążyły na jego temat wśród mężczyzn, którzy wiedzieli czym się trudnił. Jedyne co teraz mogło mu poprawić humor oraz pozwolić choć na chwilę zapomnieć o jego życiowych rozterkach był seks z Miłoszem. Niestety, gdy mężczyzna wrócił z uczelni okazało się, że po drodze widział się z Paulą, z którą ponownie się pokłócił i zirytowany zamknął się w swoim pokoju.
To były jego urodziny, a mimo to ten dzień nie był radosny. Czuł, że już nic nie poprawi mu humoru, więc otworzył komputer i już miał zacząć przeglądać oferty mieszkań do wynajęcia, gdy jego telefon ponownie zadzwonił.
- Maciek, tak nie może być. - Usłyszał głos mamy. - Właśnie rozmawiałam z twoim ojcem... nie ma mnie w kraju, więc ktoś inny musi się tobą zaopiekować. - Powiedziała zdecydowanie.
- Yyy... z... tatą? - Chłopak zaniemówił.
Komentarze
Prześlij komentarz