Nie mógł dalej na nich patrzeć. Po tym co usłyszał był tak bardzo zdołowany, że musiał wyjść na spacer. Szedł przed siebie w bliżej nieokreślonym kierunku dumając nad swoim losem. Nie zwracał uwagi na mijanych na chodniku ludzi, po prostu szedł ze spuszczoną głową.
Czuł się fatalnie, jakby uderzyła z niego lawina nieszczęść, z której nie może się wygrzebać. Tak źle jeszcze nigdy nie było. Był sam, całkowicie sam w tym wszystkim. Jego wspaniali partnerzy go zostawili, najlepszy przyjaciel (można by rzecz, ze jedyny i prawdziwy jakiego miał) również go porzucił, a mama... Ona była daleko. Poza tym nie mógł jej o tym powiedzieć. Wiedział, że pewnie by w to nie uwierzyła, a gdy w końcu by to do niej dotarło byłaby załamana wiedząc co najlepszego wyprawia jej syn i kim się stał. Myślał, że ten rozdział został już dawno zamknięty, tego dnia gdy wyprowadził się od Czarka i postanowił ukrócić swoją rozwiązłość. Niestety to było silniejsze od niego. Czy był przeklęty? - zastanawiał się. Wystarczył tylko jeden bodziec, jeden któremu nie mógł się oprzeć. Tak łatwo oblał ten test na wierność i wytrwałość, wtedy po szkole. Potem wszystko zadziało się niemal lawinowo. Po raz kolejny podjął błędną decyzję, potem kolejną i kolejną. Chciał zdobyć trochę gotówki. Jedno spotkanie, drugie, kolejne i tak się zapętlił, że zgodził się na udział w orgii, z której nie wynikło nic pozytywnego. Gdyby dowiedział się o tym Czarek pewnie poklepałby go po ramieniu okazują swoją aprobatę i zadowolenie, ciesząc się przy tym, że chłopak znacząco zwiększył swój „przebieg”. Czy to przez niego? Czy Czarek otwarł tą puszkę pandory? Czy to mężczyzna odkrył swego rodzaju talent chłopaka, który był jednocześnie jego przekleństwem? Maciek nie mógł przestać o tym myśleć. Wiedział jednak, że sam się na wszystko zgadzał, sam się oddawał tym wszystkim facetom i nikt go do tego nie zmusił. Przez to wszystko ludzie patrzyli na niego z góry. Byli obrzydzeni tym co robił, za wyjątkiem mężczyzn, którzy go ruchali, ale również i ci nie liczyli się z jego zdaniem. Dla nich był jedynie marionetką, ładną zabawką, która spełni ich wszystkie zachcianki... i tak faktycznie było. Maciek był tego świadom, że nigdy nikomu nie odmówił. Co prawda lubił to uczucie, to napięcie gdy jakiś mężczyzna przejmował nad nim kontrolę. Czuł się wtedy fantastycznie, ale później przychodził czas otrzeźwienia. W szczególności teraz, czuł to jeszcze mocniej niż wcześniej. Był nikim. Nikt się z nim nie liczył.
Zatrzymał się na moment, by przejść przez jezdnię. Rozejrzał się w oba kierunki, gdy nagle usłyszał, że ktoś do niego mówi.
- O witaj! Co u ciebie? - Zagadał jakiś mężczyzna.
- Yyy... czeeeść... yyy - Maciek zdębiał.
Początkowo nie wiedział kim był mężczyzna, ale po krótkiej chwili rozpoznał tą twarz oraz miły ton głosu. Spotkali się kiedyś w gejowskim barze...
***
W tamtym czasie Maciek był na etapie wzmożonego poszukiwania sponsorów. Trafił do gejowskiego baru, gdzie mężczyźni spotykali się głównie na niezobowiązujący seks. Liczył, że w ten sposób szybko znajdzie chętnych, niestety szło mu dość nieudolnie, ale nie tracił nadziei. Nie wiedząc kiedy zagadał go jakiś młody mężczyzna, który samotnie sączył drinka. Zdawał się być bardzo uprzejmy i przyznał, że z zaciekawieniem obserwował chłopaka starającego się poderwać krążących po pomieszczeniu mężczyznach. Zauważył, że Maciek od dłuższego czasu szczególnie wdzięczył się do pewnego dojrzałego, dość atrakcyjnego mężczyzny, który skutecznie go ignorował. Rozmówca zaoferował młodzieńcowi bezinteresowną pomoc. Jego wypowiedź nie była w żadnym stopniu oceniająca czy drwiąca, co pozytywnie zaskoczyło młodzieńca. Po chwili nieznajomy podszedł do upatrzonego przez Maćka mężczyzny i zaczął z nim rozmawiać. Chłopak nie miał zielonego pojęcia jakich argumentów użył jegomość, ale te poskutkowały. Dojrzały mężczyzna zaprosił młodzieńca w ustronne miejsce, a gdy oddalali się Maciek kiwnął głową na znak podziękowania, na co młody mężczyzna puścił mu oczko. Później już go więcej nie spotkał...
***
Maciek kompletnie się tego nie spodziewał, dlatego zdawkowo odpowiedział, myśląc że młody mężczyzna zagadał z czystej uprzejmości przypadkowo spotykając go na ulicy. Jednak zaskoczyło go, że nieznajomy wcale nie planował odejść i dalej starał się podtrzymać rozmowę, po czym zaproponował odwiedzenie pobliskiej kawiarni na krótką pogawędkę. Chłopak był zdumiony propozycją. Był w fatalnym humorze, ale też nie miał się komu wygadać dlatego przystał na ofertę.
W drodze do kawiarni przedstawili się sobie, a Miłosz - tak właśnie miał na imię młody mężczyzna, zdawał się być zaniepokojony oraz zmartwiony Maćkiem wypytując go o przyczynę złego humoru, gdy w końcu usiedli przy stoliku.
- Co tam u ciebie? Wyglądasz... nie najlepiej. Jakby świat ci się zawalił. - Skomentował starając się, aby wypowiedź miała delikatny wydźwięk. - Ostatnim razem gdy cię widziałem w tamtym barze, wyglądałeś jak w swoim żywiole. Taki radosny i pozytywny, choć trochę zagubiony. - Dodał z uśmiechem.
- Bo... tak jakby... nie jest u mnie za dobrze... teraz. - Starał się powiedzieć najogólniej jak mógł, nie wiedział na ile może pozwolić sobie, by wejść w szczegóły.
- Jak to? W sensie, że jest posucha? - Uśmiechnął się szeroko starając się zażartować. - Mogę ci pomóc. Jak wiedziałeś potrafię wpłynąć na ludzi. Kogo tym razem chcesz wyrwać?
- Nie... to nie to... to znaczy... ach, jakby to powiedzieć... to jest trudne... - Odpowiedział markotnie.
- Och, sorry! Nie myślałem, że jest aż tak poważnie. Spoko rozumiem, jeśli to trudny temat to nie będę drążył. - Spoważniał upijając łyk kawy.
- Nie... nic nie szkodzi... ale wtedy... bo ja... wtedy byłem na etapie... to znaczy... szukałem... ach, nie zrozum mnie źle, bo ja... - Maciek dukał starając się wyjaśnić to co robił wtedy w barze. - To tylko... no wiesz... ja z nimi... to tylko dla kasy... i...
- Czaje... wiem co robiłeś i nie mam z tym problemu. Każdy się z czegoś utrzymuje. - Dodał nieoceniająco. - Poza tym, sam miałem w tym mały udział. W końcu to ja przekonałem tamtego kolesia. Widziałem, że bardzo ci na nim zależało. - Uśmiechnął się pogodnie. - Gdybym miał coś przeciwko sex-worker'om to bym się wtedy do ciebie nie odezwał.
- Tak, dziękuję... to było bardzo miłe z twojej strony... - Odpowiedział czując, że negatywne emocje zaczynają powoli z niego uchodzić. - Ach... to znaczy, pewnie zabrzmiało to głupio... że dziękuję za coś takiego... bo ty mi pomogłeś... żeby tamten mnie... to znaczy ja z nim... - Zapętlił się uświadamiając sobie, że dziwnie jest dziękować Miłoszowi za namówienie jakiegoś przypadkowego mężczyzny, by ten go przeleciał.
- Haha, luz. To było dla mnie ciekawe doświadczenie! - Zaśmiał się.
Rozmowa sama się kleiła. Maciek dowiedział się, ze jego rozmówca jest studentem uczelni technicznej. Zaimponowało mu, że mężczyzna był za równo inteligentny jak i zabawny, a po dłuższej rozmowie doszedł do wniosku, że Miłosz jest nawet całkiem przystojny, mimo że nie był w jego typie. Coś go do niego ciągnęło i czuł pewną nić porozumienia.
Czas leciał, gdy nagle wrócili do punktu wyjścia i Maciek przyznał się co tak bardzo popsuło jego humor.
- Bo wiesz... ja... ja już nie mam gdzie mieszkać... i muszę czegoś poszukać... i to szybko... bardzo szybko. - Powiedział, gdy zebrał się na odwagę.
- Co? To znaczy... ktoś cię wyrzucił? - Miłosz wyglądał na poruszonego.
- Tak... można tak powiedzieć, bo... moi współlokatorzy... ja... ja... nie dogaduję się z nimi i... po za tym... oni... oni odkryli co ja... robię... co robiłem... i... - Przełknął ślinę czując ponowny przypływ smutku. - To wszystko... to mnie przerosło... ja... ja nie wiem co zrobić...
- O kurde! - Wyrzucił z siebie słysząc wyznanie chłopaka.
- Muszę znaleźć coś... jak najszybciej... - Powiedział cicho, po czym dodał w akcie desperacji. - A może... może ty znasz kogoś kto... byłby w stanie mnie przenocować?... Chociaż przez chwilę? Obiecuję nie sprawiać problemów.
Miłosz spoważniał. Chłopak nie był w stanie rozgryźć tego wyrazu twarzy. Czy oznaczało to intensywny proces myślenia, czy może lekkie zdegustowanie desperacją chłopaka?
- Wiesz co, dobrze się składa, bo mój współlokator wyjechał. Jego pokój jest wolny jeszcze przez dwa tygodnie. - Powiedział przerywając milczenie. - Wiem, że to niewiele, ale może uda ci się coś znaleźć w międzyczasie.
Maciek uśmiechnął się lekko. Czyżby szczęście całkowicie go nie opuściło?
Komentarze
Prześlij komentarz