Ten dzień zbliżał się wielkimi krokami. Maciek był świadom, że dla Leona i Marcina to szczególna okazja, bo nie często zdarza się, by pary homoseksualne obchodziły dziesięciolecie swojego związku. Tyle lat, ponad połowa życia Maćka. Uświadomił sobie, że mężczyźni poznali się, gdy on był w podstawówce, a teraz jest razem z nimi i tworzą zgrany związek. Zastanawiał się czy za jakiś czas sam będzie obchodził rocznicę ich trój-osobowej relacji. Bardzo tego pragnął. Rozmarzył się jak to będzie wyglądało. Wyobraził sobie ich wspólne, coroczne wakacje. Wyjazdy w góry na narty, na których jeszcze nie potrafił jeździć, ale pragnął się nauczyć. Chwilę gdy sam podejmie pracę i będzie mógł się dołożyć do ich wspólnego budżetu. Plany na przyszłość... może będzie miał psa albo inne zwierzątko?
Uśmiechnął się sam do siebie siedząc przed komputerem i dumając nad podarunkiem dla swoich partnerów. Aktualnie nie posiadał zbyt wielkich oszczędności, a pożyczenie pieniędzy od Leona, po to by kupić dla nich spektakularny prezent zdawało się być absurdalne. Postawił więc na coś małego i niedrogiego, ale niosącego ze sobą przesłanie. Przejrzał już setki stron szukając odpowiedniej pozycji, lecz niemal niemożliwe było znalezienie czego dla osób żyjących w trójkącie, więc zdecydował się na własną pomysłowość. Nie był osobą nazbyt kreatywną dlatego zasugerował się przykładami z sieci i sam zaprojektował to co będzie chciał im sprezentować... i sobie również, by jego pomysł miał sens. Zdecydował się na trzy koszulki z autorskim nadrukiem. Coś w stylu „Jestem jego” czy „Należę do niego”, ale w wersji dedykowanej ich związkowi. Albo też prosty napis „L + M + M = <3” z jakąś ciekawą grafiką, choć zdawało się mu to być nieco infantylne. Widział też sporo przykładów z angielskimi napisami, ale z uwagi brak znajomości tego języka nie był w stanie pojąć ich sensu, a translator dziwnie tłumaczył enigmatyczne sformułowania, takie jak „4 ever” i inne pojęcia. Obawiał się językowej wpadki dlatego postawił na coś w języku polskim i po dłuższym zastanowieniu złożył zamówienie, które miało dotrzeć dokładnie dzień przed tym wielkim wydarzeniem, więc idealnie na czas. Widział to oczami wyobraźni, jak wręcza podarunek swoim dwóm, wspaniałym partnerom, a chwilę później zakładają koszulki i robią sobie wspólne zdjęcie obejmując się czule. Właśnie tak miało być...
***
Gdy nadszedł ten dzień był niesamowicie zestresowany. Jakimś cudem producent wysłał zamówienie później niż było to zaplanowane i nawet mimo jednodniowego zapasu czasu, przesyłka nie dotarła do niego nawet kolejnego dnia (czyli w dniu rocznicy), bo firma kurierska coś pomieszała i zobligowali się dostarczyć paczkę dopiero kolejnego dnia - czyli o dzień za późno. Najgorsze w tym wszystkim było to, że jego partnerzy zaplanowali na ten dzień imprezę... z gośćmi.
Mimo tego, że w jakiś magiczny sposób napięcie między nim, a Marcinem zniknęło to nie pomogło to zredukować stresu jaki wtedy odczuwał. Dlaczego nie zamówił tych koszulek wcześniej? No dlaczego?! - krzyczał sam na siebie w myślach obserwując podekscytowanego Marcina, który dmuchał kilka tęczowych balonów. Wyobrażał sobie jak żenująco będzie to wyglądało, gdy wszyscy będą wręczać Leonowi i Marcinowi prezenty, a on - ich partner, nie da od siebie kompletnie nic. Był zażenowany własną bezmyślnością, bo nie tak miało to wyglądać. Zastanawiał się nad alternatywą, ale nie miał kompletnie żadnego pomysłu, a co gorsza, goście mieli pojawić się już niebawem. Postanowił więc, że przedstawi to tak jak faktycznie się stało i poinformuje ich, że wbrew planom jego prezent pojawi się dopiero jutro. Uderzył się dłonią w twarz wyobrażając sobie jak kretyńsko to brzmi, ale nie było już czasu na improwizację.
Po niecałej godzinie goście zaczęli się pojawiać. Jako pierwsi przybyli Konrad i Piotr, potem Witek i Grzegorz, następnie Daniel... chociaż nie, to był Dariusz albo Dominik? Po chwili zjawił się jeszcze jakiś mężczyzna, ale ze stresu nie był dość uważny, gdy ten się przedstawiał i nie zapamiętał jego imienia. Potem przybyła jeszcze jedna para i kolejna. W tamtej chwili w ich domu znajdowało się całkiem sporo osób, z czego większości imion niestety nie zapamiętał. Był bardzo zestresowany, bo nigdy wcześniej nie brał udziału w takiej imprezie, a każdy z uczestników bacznie się mu przyglądał. Zdawał sobie sprawę, że prawdopodobnie Leon i Marcin powiedzieli gościom co nie co o nim, ale mimo wszystko nadal czuł się jak jakieś dziwaczne zwierzątko w zoo, które każdy chciał zobaczyć.
Minęło trochę czasu, a dom wypełnił się gości, którymi byli starsi od niego mężczyźni w przedziale wieku od około trzydziestu do prawie pięćdziesięciu lat, a przynajmniej na takich wyglądali. Maciek czuł się nieco zagubiony w takim towarzystwie, więc zaczął szukać wzrokiem swoich partnerów. Gdzieś w tłumie ujrzał Marcina, który zdawał się być w swoim żywiole - jako główny organizator imprezy, a także osoba starająca się zabawiać wszystkich gości niemal jednocześnie. Ewidentnie właśnie takie chwile dawały mu najwięcej radości, gdy mógł być w centrum zainteresowania. Maciek zaczął się rozglądać za Leonem, który pojawił się jak na zawołanie.
- Chodź, Maciek. - Machnął do niego ręką, by chłopak poszedł za nim.
Obaj zbliżyli się do Marcina, po czym Leon wskazał na stół, gdzie stało kilka butelek szampana i kolorowy tort z tęczową flagą na szczycie.
- Chyba nie będziemy na niego czekać. - Powiedział do Marcina.
- A co, dalej nie wiadomo co z nim? Ach, ten Siwy... zawsze to samo. - Skomentował Marcin wywracając oczami.
- Nie odbiera telefonu. Nie mam pojęcia czy się pojawi czy zmienił plany. - Skwitował Leon. - W takim razie nie czekamy dłużej.
Po tych słowach cała trójka podeszła do stołu. Leon otwierał butelki z alkoholem, a Marcin nalewał trunek do kieliszków. W tym czasie zagubiony Maciek stał na środku nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- Zapraszam wszystkich... o tak... proszę, niech każdy weźmie kieliszek. - Głośno i z zadowoleniem powiedział Marcin.
- Tak... pewnie dobrze wiecie z jakiej okazji wszystkich was tu zaprosiliśmy. - Powiedział z radością Leon, na co goście zareagowali zabawnymi i ciepłymi komentarzami. - To nasza kolejna rocznica... - Spojrzał czule w stronę Marcina. - Ale tym razem świętujemy ją w powiększonym gronie. - Złapał dłoń Maćka. - Ja... jestem... nawet nie wiecie jak bardzo jestem szczęśliwy... mając was... - Spojrzał na Marcina i Maćka szklącymi się oczami. - Mam... dwóch wspaniałych... niesamowicie atrakcyjnych... i wymarzonych partnerów... i... jestem wam ogromnie wdzięczny, że... chcecie być ze mną i tworzyć ze mną tą cudowną relację... - Po tych słowach przytulił ich obu i pocałował. - Wypijcie za moje dwa szczęścia! - Krzyknął do tłumu tuląc Marcina i Maćka.
Kilku mężczyzn pogratulowało Leonowi dobrego gustu wiwatując głośno, a wszyscy napili się trunku wznosząc toast za całą trójkę. Chwilę później goście zaczęli składać im życzenia i wręczać prezenty. Maciek czuł się nieco niezręcznie widząc wszystkie te podarunki, dlatego postanowił nie czekać, chcąc jak najszybciej mieć to za sobą.
- Ja... ja też mam coś dla was... ale... - Zaczął się dukać. - Ale... nie teraz... tylko później... bo widzicie... ja... yyy... ja...
- To jasne, że na seks przyjdzie pora! - Powiedział jakiś mężczyzna, po czym spojrzał na Leona i Marcina. - Chłopaki, szykujcie się na niezłą zabawę. Maciek pewnie nie da wam spać tej nocy! Hahaha!
- Wiadomo! Chętnie byśmy na to popatrzyli... ale rozumiem. Intymność, namiętności i te sprawy... haha! - Zaśmiał się inny.
Wszyscy ryknęli śmiechem, podczas gdy Maciek nie zdążył wyjaśnić co tak na prawdę miał na myśli. Skrępowały go te słowa, ale doszedł do wniosku, że brzmi to lepiej niż jego żenująco nudna prawda, dlatego postanowił tego nie prostować. I tak miał zamiar oddać się im w ich łóżku, gdy wszyscy opuszczą ich dom i zostaną tylko we trójkę. A prawdziwy prezent wręczy im bez świadków, bez zbędnego stresu.
Minęło trochę czasu, a impreza się rozkręciła. Kilku mężczyzn tańczyło przy telewizorze zerkając na wyświetlające się na nim pobudzające zmysły teledyski z męskimi i uwodzicielskimi modelami w roli głównej. Jedni sączyli drinki, a inni zajadali się przekąskami. Maciek siedział w objęciach Leona na sofie przysłuchując się rozmowie jego partnera z kilkoma gośćmi, gdy nagle usłyszał z oddali głos Marcin.
- Leon! Leon! - Krzyczał i machał rękoma z zadowoleniem. - Siwy w końcu zaszczycił nas swoją obecnością.
Maciek spojrzał w tamtym kierunku, a jego serce się na chwile zatrzymało. Znał tego mężczyznę, to przecież był pan Szymon.
Siwy to pan Szymon, który go przeleciał na tamtym pamiętnym wyjeździe! Wyjeździe z Robertem - jego ostatnim zleceniu, na którym miał oddawać się wyłącznie Robertowi, ale pan Szymon... tj. Siwy... go oczarował tak bardzo, że nie był w stanie się mu oprzeć. Pamiętał to jak teraz, poszedł za nim do jego domku. Sam nie wiedział po co, ale będąc tam dał się zerznąć jak jakieś łatwe puszczadło. Jak się potem okazało, pan Szymon... Siwy - nie wiedział jak go teraz nazywać, dobrze wiedział czym się chłopak trudził, dlatego zapłacił mu za jego „usługę”.
Wymienili się spojrzeniami. Patrzyli się na siebie przez kilka sekund. Teraz Maciek był pewien. Rozpoznał mnie - pomyślał. Zastanawiał się czy mężczyzna podejdzie do niego, czy się przywita, a jeśli tak to w jaki sposób. Czy uda, że się nie znają? Nie sądzę - jego głos rozsądku przemówił. W tej samej chwili Leon wstał i trzymając Maćka za rękę ruszył w kierunku gościa. Maciek z przerażeniem w oczach szarpnął dłonią, uwalniając się z uścisku swojego partnera.
- Maciek? Chodź się przywitać. - Skomentował pytającym wzrokiem.
- Ja... ja... ja muszę... siku... zaraz przyjdę... - Wstał i mając na oku Siwego oddalił się w stronę toalety.
Siwy bacznie obserwował Maćka, gdy chłopak podnosił się z sofy i opuszczał pomieszczenie.
Wkurza mnie to że niszczysz mu życie. Fajnie piszesz i lubię czytać co piszesz ale zrób nowego bohatera proszę.
OdpowiedzUsuńTworząc tą postać chciałem, żeby Maciek był osobą podejmującą nie zawsze mądre decyzje, naiwną i dającą się manipulować. Niestety teraz będzie miał więcej pecha niż szczęścia (osobiście nie przepadam za przesadnie pozywanymi historiami z happy end'em, jak większość amerykańskich produkcji), ale każdy kto upada prędzej czy później podnosi się i jest silniejszy - mam nadzieję, że to choć trochę tłumaczy to co wydarzyło się w jego życiu. Dzięki za uwagę, zapisuję i biorę sobie ją do serca ;-)
Usuń