Nigdy nie sądził, że weźmie udział w spotkaniu tego typu, które po prostu można nazwać jednym słowem - orgia. Nie spodziewał się czegoś takiego, mimo że wiedział z iloma mężczyznami się spotka. Dopiero po czasie wydało mu się to takie oczywiste, on jako jedyny pasyw oraz pięciu innym mężczyzn. Musiało się to tak skończyć, tym bardziej, że nigdy nie pełnił roli aktywnej, wyłącznie pasywną, a jego uległa natura ciągnie go dokładnie w tą stronę. Właśnie to sprawiało mu największą satysfakcję, a tym razem mógł to przeżyć w całkiem innej formie, usługując nie jednemu, nie dwóm, a aż pięciu mężczyznom. Miał wrażenie, że jak do tej pory było to jego największe osiągniecie, choć nie mógł się nikomu o tym pochwalić. Sprostał wyzwaniu i dał radę obsłużyć pięciu mężczyzn, a jego ciało było do tego doskonale przygotowane, wręcz stworzone do takich działań. W pewnych momentach miał chwile słabości, ale były to tylko chwile, wystarczyło, że choć na moment mógł zaczerpnąć powietrza ustami, przełknąć ślinę, rozluźnić szczękę, czy jak to się mówi - „rozprostować kości”. Teraz wiedział, że umie sobie z tym radzić i to całkiem nieźle, przy jednoczesnym zapewnieniu wszystkim mężczyznom stale satysfakcjonujących doznań.
Był pewien, ze dał z siebie wszystko i każdy z uczestników był w pełni zaspokojony, co więcej, to spotkanie dało satysfakcje również i jemu. Po raz pierwszy miał możliwość uprawiania seksu z więcej niż jedną osobą jednocześnie. Oglądał wiele pornosów, gdzie ilość aktorów grających w danej scenie była większa niż dwóch. Zawsze chciał tego spróbować, a szczęśliwym trafem udało mu się przeskoczyć trój-, czworo- i pięcioosobowe konfiguracje do aż sześciu. Co więcej, po raz pierwszy zaznał podwójnej penetracji. To również przypadło mu do gustu, bo bliskość męskiego ciała, zarówno z przodu jak i z tyłu, była dla niego niesamowitym doznaniem. Wiedział, że oni również tego pragnęli, a ładując mu w dziurę dwa penisy na raz, bez jakiejkolwiek zapowiedzi, pokazali kto tak na prawdę decydował o jego losie - i właśnie to było kolejnym aspektem, który niesamowicie go kręcił. Uwielbiał być marionetką w rękach innych mężczyzn. Nikt nie zadawał pytań: „czy jest ci dobrze?”, „czy nie za głęboko?”, „jakbyś teraz chciał?” itd. W tamtej chwili widział kto jest jego panem, albo panami, gdyż miał ich aż pięciu. Robili z nim co chcieli, to oni dyktowali warunki i nawet wstępnie przedstawiony „scenariusz spotkania” nie podlegał negocjacjom. To co sam musiał wykonać na samym początku było z góry narzuconą czynnością, nie wolno było mu wprowadzać jakiekolwiek zmiany czy pominąć, którąś z wytycznych. Co prawda nieco się zagalopował, gdy usługiwał panu z najokazalszym penisem, poświęcając mu najwięcej czasu, ale zostało to odebrane jako jego, pewnego rodzaju „zboczenie zawodowe”, co dodatkowo podkręciło atmosferę spotkania nadając jej jeszcze więcej erotyzmu. Maciek domyślał się, że mężczyźni z góry złożyli czego będą chcieli spróbować, wymyślając wytyczne. Jedną z nich było dziękowanie po każdej interakcji z którymkolwiek penisem. Początkowo uznał to za śmieszną fanaberie, jednak wypowiadając te słowa po raz drugi pojął ich znaczenie i złapał tego „bakcyla”. Miało to na celu jasne wyznaczenie granic między panem i jego sługą. Chłopak wiedział jaka rola mu przypadła i niemal od razu się w nią wczuł. Wtedy zapomniał o całym świecie i liczyło się tylko to, co działo się w tamtym pokoju. W tamtych czterech ścianach był kimś innym niż tylko nieśmiałym Maćkiem, który mimo swojej pełnoletności nadal nie ukończył szkoły średniej. Czuł się tam jak ryba w wodzie, był w swoim żywiole, a wypowiadając słowa „dziękuję panu” czuł, że przychodzi mu to naturalnie. Nie musiał niczego udawać ani wymuszać na sobie. To niemal samo wychodziło z jego wnętrza. Znał swoje miejsce i faktycznie był wdzięczny biorąc kolejnego penisa do ust, siadając na nich, czy później zlizując z nich spermę... Tak, a sama sperma była dla niego swego rodzaju medalem za dobrze wykonaną usługę. Lubił, gdy jej ciepłe kałuże pokrywają jego skórę, a później spływają po ciele. Za każdym razem, gdy któryś z mężczyzn zbliżał swojego penisa do jego ust, on wiedział co musi wykonać. To był czas na „karmienie”. Bez zawahania otwierał usta czekając, aż ciepły ładunek zaleje jego język, przełyk i słynie dalej do gardła. Oczami wyobraźni widział ich uśmiechnięte twarze, które w tamtej chwili były ukryte pod maskami. Wiedział, co sprawia mężczyznom przyjemność, dlatego nie mógł im tego odmówić. Sam również lubił być tak wykorzystywany, więc nie oponował, a czasem wręcz sam wychodził z taką inicjatywą.
Leżał na łóżku czując swego rodzaju spełnienie. Wiedział, w czym jest dobry i był z tego dumny. To była rzecz, którą musiał ukrywać i prezentować, jedynie w odpowiedniej sytuacji. Zastanawiał się jakby zareagował Mati, gdyby się o tym dowiedział. Bardzo się lubili, ale nie chciał wystawiać ich przyjaźni na taką próbę. W końcu było to coś bardzo niecodziennego i zwykle krytykowanego przez społeczeństwo, a przecież postanowił ukończyć szkołę bez zbędnych ekscesów.
Spojrzał na zegarek. To był już czas, aby się zbierać. Mati zaprosił go do siebie na wspólne uczenie się do sprawdzianu z matematyki. Maciek był mu bardzo wdzięczny za cały ten czas jaki poświęcał mu przyjaciel, by w końcu mógł uzyskać jakiekolwiek zadowalające stopnie.
Wyszedł z pokoju i niemal wpadł na Czarka, który mocno się wzdrygnął widząc chłopaka.
- Och! Myślałem, że cię nie ma. - Powiedział zaskoczony upychając coś w kieszeni.
- W sumie... to już wychodzę. Idę do Matiego, bo... będziemy się uczyć na sprawdzian z matmy. - Wyjaśnił chłopak. - Do potem!
Nastolatek wyszedł z mieszkania nie zwracając uwagi na mężczyznę. Gdy tylko drzwi się zamknęły Czarek upewnił się, że nie słyszy już dźwięków na korytarzu kamienicy, po czym sięgnął do kieszeni. Wyjął z niej grubaśną kopertę, rozchylił ją ukradkiem i zadowoleniem zaczął liczyć znajdującą się w niej pokaźną ilość banknotów.
- Bogaci ci panowie... - Powiedział ściszonym głosem. - Opłacało się to zorganizować. Zdecydowanie!
W międzyczasie Maciek dotarł do domu Matiego. Nowy przyjaciel bardzo się ucieszył na widok chłopaka i zaraz po przywitaniu oprowadził go po domu, tłumacząc gdzie jest toaleta, a gdzie kuchnia, na wypadek gdyby Maciek miał ochotę coś zjeść i nie mógł znaleźć lodówki. Następnie zaprowadził go do swojego pokoju, po czym w ekspresowym tempie przyniósł przekąski oraz napój. Maciek był oczarowany gościnnością przyjaciela, tym bardziej, że odwiedził go po raz pierwszy. Zaczęli rozmawiać o dzielnicy, w której znajdował się dom Matiego, a Maciek poczuł się zobowiązany, żeby w końcu uchylić rąbka tajemnicy dotyczącego jego miejsca zamieszkania. Zwykle wyjaśniał ten fakt bardzo wymijająco mówiąc jedynie, że niedawno przeprowadził się do miasta i jest tu nowy. Czuł jednak, że to najwyższa pora na chwilę szczerości przed przyjacielem, może nie całkowitą ale taką, która będzie bezpieczna dla jego wizerunku. Opowiedział, że mieszka teraz, jak to określił, u „przyjaciela rodziny”, a przeprowadził się tutaj z myślą o lepszej szkole. Nie wspominał nic więcej o Czarku, skąd się znają i co ich łączy, by uniknąć niewygodnych pytań. Wyjaśnił, że nigdy nie poznał swojego ojca, a jego mama pracuje i mieszka na stałe za granicą, dlatego przeprowadzka nie stanowiła dla niego żadnego problemu. Dodał również, że nigdy nie miał prawdziwych przyjaciół, więc tak de facto nic go nie trzymało w rodzinnym domu. Mati słuchał go uważnie, a sądząc po jego minie był bardzo wdzięczny za tą opowieść.
Po kilkunastu minutach usiedli do nauki. Mati wytłumaczył chłopakowi teorię, podawał przykłady oraz niemal z anielską cierpliwością pomagał w rozwiązywaniu zadań. Czas mijał, a Maciek miał w głowie coraz większy mętlik i obawiał się, że nie uda mu się przyswoić wiedzy w tak krótkim czasie, w końcu kolejnego dnia czekał ich sprawdzian.
- To może zróbmy teraz przerwę. - Zaproponował Mati widząc zakłopotanie przyjaciela.
- Dobrze... czuję, że mózg mi paruje... nie mogę się już skupić... - Obawiał się Maciek. - To jest bardzo... trudne dla mnie.
- To może zrobimy jakąś dłuższą przerwę? Coś obejrzymy i później wrócimy do nauki. - Zaproponował. - Mam kilka fajnych filmów sci-fi.
- Okej... ale... czy mamy na to czas? Musiałbym chyba siedzieć nad tą matmą całą noc żeby to zrozumieć... boję się, że nie zdam... to jest dla mnie chyba... zbyt trudne... - Zaczął panikować.
- Hej, ja ci pomogę i zdasz to. Obiecuję! - Pocieszał go Mati. - Może faktycznie jest już za mało czasu, więc po co się męczyć. Nic na siłę. Musisz odpocząć. - Dodał z uśmiechem na twarzy.
Zaczęli wybierać film rozmawiając na luźne tematy, aż doszli do aktywności fizycznej i zajęć „W-F” w szkole. Mati stwierdził, że jedyne co lubi to chwile, gdy może opuścić salę gimnastyczną i wrócić do szatni, by się przebrać i zapomnieć o jego znienawidzonym szkolnym przedmiocie, aż do kolejnych zajęć. Od słowa do słowa przeszli do tematu ciasnej szkolnej szatni, przebierania się przy wszystkich oraz ubrań.
- Za to ty nosisz bardzo fajną bieliznę. - Skwitował nagle Mati.
- Tak? Ja? - Zapytał zaskoczony, jakby stwierdzeni nie było skierowane do niego. - Yyy... a kiedy ją... widziałeś?
- Tak ty, hehe. Przecież widać co masz na sobie, gdy przebierasz się w szatni. - Wyjaśnił.
- Acha... no tak... heh... No to fajnie... że ci się podoba... dzięki. - Skwitował nieco onieśmielony.
- Nie ma sprawy. Założę się, że dziś też masz na sobie coś fajnego... - Zrobił krótką pauzę. - Pochwalisz się?
- Yyy... że... chcesz zobaczyć? Teraz? - Speszył się słysząc wypowiedź Matiego.
- No jasne! - Odpowiedział uradowany.
- Hmm... yyy... no nie wiem... - Na jego twarzy pojawiły się rumieńce.
- Jestem po prostu ciekawy. Z resztą ja też mogę ci pokazać co mam na sobie, ale pewnie i tak przebijesz nawet moją najlepszą bieliznę. - Zaśmiał się.
- No... dobrze... - Zgodził się w końcu.
Maciek wstał, nieśmiało zsunął spodnie, po czym podciągnął lekko koszulkę, żeby było jeszcze lepiej widać co ma sobie.
- Wow... tak jak myślałem. - Skomentował Mati.
- Spodziewałeś się... że mam flagę USA? - Zapytał zaskoczony.
- Nie! Haha! - Zaśmiał się słysząc spekulacje przyjaciela. - Tak gwoli ścisłości, to jest flaga Wielkiej Brytanii, no ale to szczegół. Miałem na myśli, że... wyglądają świetnie... no ogólnie... ty wyglądasz świetnie... - Powiedział zanim zdążył pomyśleć. - W sensie... w nich... wyglądasz świetnie w nich.... a one na tobie! - Poprawił się starając się szybko zmienić wydźwięk wypowiedzi.
- Hehe... dzięki... - Odpowiedział, nie zwracając uwagi na słowne potknięcia.
- Bo wiesz Maciek. Ja... jestem taki jak ty. - Powiedział enigmatycznie.
- Jak ja? - Wystraszył się nie wiedząc co ma na myśli. - Ale co...
- No w sensie, że... też lubię chłopaków. - Wyjaśnił przerywając mu.
Nastała cisza. Maciek nie wiedział jak się do tego odnieść, ale Mati dalej kontynuował, opowiadając o pierwszej chwili, gdy uświadomił sobie, że jest gejem. O tym co go pociąga i jak bardzo obawia się braku zrozumienia i odrzucenia ze strony rodziny i społeczeństwa. To była opowieść pełna wątpliwości i smutku.
Początkowo Maciek poczuł się zagrożony, tak jak wtedy, gdy Wojtek pokazał wszystkim to pamiętne nagranie kłótni z panem Grzegorzem, które zdemaskowało jego preferencje seksualne. Jednak po szczerych słowach przyjaciela uświadomił sobie, że obaj znajdują się w podobnej sytuacji. Zrozumiał, że Mati nie chciał mu zrobić krzywdy, a jedynie wyjawić sekret komuś takiemu jak on, licząc na wzajemne wsparcie. Zaczęli rozmawiać, a z każdym kolejnym zdaniem chłopak zrozumiał, że na prawdę może liczyć na swojego przyjaciela, gdyż obaj jadą na tym samym wózku.
Włączyli jakiś przypadkowy film, oglądali go rozmawiając w międzyczasie, a atmosfera się rozluźniła. Siedzieli tuż obok siebie, gdy nagle Mati położył się, kładąc swoją głowę na kolanach przyjaciela.
- Wiesz Maciek, bo ja... bardzo cię lubię i.... - Powiedział wpatrując się w niego.
Spojrzeli sobie w oczy. Maciek nie wiedział do czego zmierza przyjaciel, ale domyślał się, że to kolejna chwila szczerości. Oczy Matiego były przepełnione emocjami, jednak nie potrafił określić jakimi. Niespodziewanie poczuł się niezręcznie, ale nie wiedział dlaczego.
- Ach... hmm... - Mati wypuścił z siebie powietrze. - Bo skoro już wiemy o sobie... - Odwrócił głowę w bok. - To pomyślałem, że może wybierzemy się do jakiegoś klubu gejowskiego? No wiesz, potańczyć. Zawsze chciałem to zrobić, ale bałem się pójść tam samemu, a tak to będzie nam raźniej. Poza tym, nawet gdyby coś się działo to nas obronisz. Nikt się nie postawi takiemu pakerowi jak ty. - Powiedział z pełnym przekonaniem w głosie.
Słysząc to zachichotał i z entuzjazmem przyjął propozycję Matiego. W końcu był w takim klubie tylko raz, wtedy na Ibizie, razem z... Starał się zatrzymać biegnące myśli. Już dawno zamknął ten rozdział swojego życia, teraz był gdzie indziej i chciał stworzyć nowe wspomnienia związane z imprezami klubowymi. Teraz mógł to zrobić i to nie w pojedynkę, bo mając u boku przyjaciela wiedział, że będzie mu raźniej.
Gdy film się skończył Maciek wrócił do swojego mieszkania, a kolejnego dnia ze strachem w oczach przybył do szkoły. Tak jak zapowiedział nauczyciel, tego dnia mieli napisać sprawdzian. Każdy z uczniów dostał arkusz z zadaniami. Maciek zaczął mu się przyglądać, gdy usłyszał szept.
- Nie podpisuj się na nim. - Powiedział cicho Mati.
- Co? - Zapytał zaskoczony.
- Zaufaj mi. Zrób tyle potrafisz. Ja ci pomogę. - Wyjaśnił.
Maciek nie do końca rozumiał zamysł przyjaciela, ale wykonał jego polecenia. Czas płynął nieubłaganie, a gdy lekcja dobiegała końca Mati szturchnął przyjaciela w ramię, po czym podmienił ich arkusze. Zaskoczony Maciek spojrzał na kartkę, którą otrzymał. Wszystkie zadania były rozwiązane, a u samej góry zobaczył swoje nazwisko.
Kilka dni później, gdy nauczyciel ocenił ich sprawdziany, okazało że się Maciek dostał jedną z najwyższych ocen w klasie. Za to jego przyjaciel ledwo zaliczył test.
Komentarze
Prześlij komentarz